Dzisiaj będzie wpis odnoszący się do stanu naszej demokracji… a co :]
Zacznę może od kraju, który uważany jest za wzór (a na pewno już pierwowzór) demokracji tj. Stany Zjednoczone. W USA wybory prezydenckie wypadają dopiero 4 XI i 15 XII 2008 roku. Czyli jeszcze kawałek czasu jest. A zauważmy od ilu już miesięcy amerykanie pasjonują się nadchodzącymi wyborami. Można powiedzieć, iż u nich kampania prezydencka (i to na dobre) wystartowała na pond 1,5 r. przed wyborami. Oczywiście m.in. dlatego tak wczenie, gdyż odbywa się u nich pierwsza runda, której stawką ostatecznie jest partyjna nominacja. Wszystkie te przedbiegi mają postać wielkiego show, które nieodłącznie zawsze kojarzy się z amerykańskimi produkcjami wszelkiego typu. Tak długi spektakl o tak dużych rozmiarach ma niewątpliwie zalety, do których można zaliczyć wychowanie w poczuciu patriotyzmu (jakby na to nie patrzeć) oraz wysoką frekwencję wyborczą.
U nas oczywiście też można powiedzieć, że walka wyborcza trwa długo, bo i całą kadencję, jednakże odnoszę wrażenie, iż zdecydowanie ma ona charakter folwarczno-jarmarczny. Punktem obowiązkowym musi być jakiś "duży" hak na kilka godzin przed zakończeniem ciszy wyborczej…. którego wydaje mi się, że konsekwencje są takie, iż zniechęcają potencjalnych wyborców, wszystkich opcji politycznych do udziału w demokracji. Ale w naszej najnowszej historii niektóre z tych zagrań były strzałem w stopę tych, którzy na takie zagranie się zdecydowali. Przypomnijmy sobie film z całowaniem ziemi kaliskiej, czy słynną konferencję pana Kamińskiego…. Ale i są przypadki, że taki hak się udał, jak chociażby przykład Anny Jaruckiej w wyborach prezydenckich w 2005 r. Co będzie u nas za półtora roku czas pokaże, tymczasem chętnych zapraszam na stronę United States żeby sobie dokładniej poczytali (w oryginale) szczegóły o wyborach w Stanach Zjednoczonych.
wtorek, 27 maja 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz